Mane, mane, tekel, faeries

Jak zwykle, kiwał głową nad gazetą, jeszcze na pół śpiący, i jak zwykle, zerknął przez szybę, gdzie właściwie dotarł jego podmiejski autobus.

Był na wysokości zamalowanego kolorowym grafitti długiego ogrodzenia jakichś podmiejskich hurtowni czy składów, niewidocznych spoza muru opakowań, wyższego niż przyozdobiony nowoczesną sztuką i ogłoszeniami płot. Na plakacie znanego polityka ktoś zdarł do białości fragment twarzy i polityk upodobnił się do reklamowanej przez siebie Sprawiedliwości, która, jak wiadomo, zasłania sobie oczy, żeby nie widzieć od kogo bierze łapówkę.

Ktoś cały czas obijał mu kolana czymś spiczastym. Kobieta z wielką torbą. Tłok pchał mu ją w objęcia, nie była taka najgorsza, ale co ona wiozła w tej torbie? Nowe pazury dla Koszmaru z Ulicy Wiązowej? Zerknął na nią jeszcze raz, patrzyła na niego zupełnie otwarcie. Nie, nie była taka pociągająca jak mu się zdawało w pierwszej chwili, odsunął się nieco, na tyle na ile pozwalał tłok i odwrócił się w stronę okna.

Niektóre grafitti spłowiały, inne znikły pod nowymi obrazami. Zamiast szaroczarnego pająka o czerwonych ustach w serduszko pojawiło się "słuchaj!" i ogromna dłoń z palcem wskazującym celującym w ulicę jak rewolwer. Obok, wystylizowane na skręcającego się smoka, ledwo czytelne, pojawiło się "Jakub". A może to było "Sukkub"? A może "skuba" lub "skubany"? Nie mógł się nie uśmiechnąć, jakoś wszystko to pasowało, tyle że nie było w tym sensu za grosz. Nikt nie mówił do niego "Jakubie", ale z pewnością "skuba" kojarzyło się ze smokiem, ostatecznie tak nazywano szewczyka z Krakowa. No i ten dzisiejszy sen! Niby nie erotyczny, raczej powinien być koszmarem, ale nie był, nic dotąd nie sprawiło mu takiej fizycznej przyjemności jak w tym śnie, a przecież co jest erotycznego w tym, że jakieś zwierzę odgryza ci policzek? Dlaczego był podniecony tym usłyszanym we śnie a tak dobrze zapamiętanym trzaskiem, z jakim zęby oderwały mięśnie i skórę? Nic go to nie bolało. Nic a nic. Zamyślony, o mało nie przegapił ostatniego nowego obrazka, na którym kobieta tygrys prężyła się przed lufami tworzącymi O.K. Czy to jego sukkub?

"Chyba jestem w harmonii ze światem" mruknął do siebie i zachichotał, a coś ostrego znowu wpiło mu się w goleń. Kobieta z torbą patrzyła na niego surowo, jakby oznaka dobrego humoru z rana w autobusie była równie niepożądana jak pierdnięcie. Może i miała rację. Odpowiedział jej twardym spojrzeniem i wtedy po raz pierwszy zauważył jej oczy. Jedno było szare, drugie zielone. Jak często ludzie z tą wadą genetyczną spotykają się w autobusie?