Znak Dawida

 

Czesząc swe długie rude włosy czarownicy
Nadsłuchuję z uwagą odgłosów ulicy.
Twa wiedza twarz mi pali jak płomienie stosu.
Po co wiedzę mi dałeś? Po co słucham głosu
Co rozświetlił mi ciemność i prawdę pokazał?
W oczach co ją widziały pozostanie skaza,
Ten obraz co odbiły w chwili błyskawicy.
Siedzę i nadsłuchuję odgłosów ulicy.

Płaszcz mój krzyżem znaczony jak rozstajne drogi.
Leżę i pod ustami czuję pył podłogi.
Obraz matki uśmiecha się gdzieś ponad nami.
Tuli do siebie dziecię - Mistrza nad mistrzami.
Wczoraj wreszcie doznałem łaski objawienia
I nie mogę nadążyć za szybkością przemian.
Kto był ukrzyżowany? Kto strażnikiem Drogi?
Leżę i pod ustami czuję pył podłogi.

Cisnąłem kałamarzem w kąt zasnuty kurzem
Lecz kiedy go rzucałem poczułem się stróżem
Prawdy. Czy ją utrzymam długo w tajemnicy?
Nadsłuchuję z uwagą odgłosów ulicy.

Widziałam jak ma matka topi wosk na czary,
Jak robi z niego kukłę - effigium ofiary,
Jak nadaje jej imię i kłuje ją nożem.
A potem znów spojrzałam i przysięgam, Boże,
Nie chciałam tego myśleć, nie chciałam, nie chciałam!
Lecz raz pomyślanego zniszczyć nie zdołałam.
Ach, proszę, to bolesne i tak mnie poniża.
Proszę, Cię, Dobry Panie, zejdź z myśli jak z krzyża.

Tego co wiem, przy sobie nie utrzymam dłużej.
Przybiłem swoje tezy na kościelnym murze.
Strzeżcie się darów Greków, rzecz to dobrze znana.
Niedobrze, kiedy sługa pozuje na pana.

Jak można taką prawdę trzymać w tajemnicy?
Nadsłuchuję z uwagą odgłosów ulicy.
Rozwiązano nasz zakon, mistrzowie spaleni.
Nasz sekret, nie zdradzony, losu nie odmienił.
Spisuję teraz szybko dzieje Spartakusa,
By ktoś, kto je odnajdzie, też pomyśleć musiał
Że Rzym go ukrzyżował i Rzym go przywołał,
By Mistrz oczekiwany powrócić nie zdołał.
Kto sieje wiatr swą magią, ten pozbiera burzę.
Cisnąłem kałamarzem w kąt pokryty kurzem.

Z uwagą nadsłuchuję bezcielesnych głosów.
Czy mówią do mnie prawdę? Czy to właśnie sposób,
By ten, oczekiwany, nie powrócił więcej?
Jak mam uwolnić Boga z oszukańczych więzów?
Kto nosi wszędzie zdjęcia tortur bliskich ludzi?
Kto przybija ich rzeźby na świątynnym murze?
Czy to symbol zwycięstwa nad potężnym wrogiem?
Czy mieszkam zatem w piekle? I kto tu jest bogiem?
Kto siał wiatr swoją magią ten pozbiera burzę.
Cisnęłam wiecznym piórem w kąt pokryty kurzem.

Mam płaszcz znaczony krzyżem jak rozstajne drogi.
Strzeże ich Mistrz nad Mistrze, a on nie zna trwogi.
Tak, pamiętam, dla Żyda Mesjasz to Opoka.
Więc na kłamstwie opiera się nasza epoka?
Czy Piotr miał być Mesjaszem? Wskazanym przez Pana?
Ach, strzeż się darów Greków, rzecz to dobrze znana.

Siedzę i czeszę rude włosy czarownicy.
Wiem, ze pod moim oknem warują strażnicy.
Uśmiecham się do siebie, ściskam kamień w dłoni.
W kieszeni jeszcze cztery. Prawda mnie obroni.
Dałeś mi te kamienie we śnie i na jawie
I zrobiłeś żołnierzem w najważniejszej sprawie.
Jesteś moim sekretem, jak dziecko cię noszę,
Jak dziecko ciebie rodzę, jak prawdę cię głoszę.
Czy Starego urodzę Mistrza i Pielgrzyma?
Król Dawid swym kamieniem pokonał olbrzyma.

 

Pedagog

 

Wciąż krzyczą "Polska ponad wszystko"
I tatuują "love" i "hate"
Stawiają lasy krucyfiksów
I krzyczą "Żydzie, z tobą precz".

A ja wyciągam książkę Doktora Korczaka
I kartkuję ją czule, choć ją dobrze znam.
Kocham go - tego który pragnął wszystkich zbratać
I był ojcem dla wszystkich choć zawsze był sam.

Czy Doktor był człowiekiem? Aniołem? Czy Bogiem?
Dla mnie to autorytet. Oddaję mu cześć.
Był Żydem. Co wy na to, polsko-waszmościowie?
Był Żydem tak jak Chrystus. Możecie to znieść?

Krzyczycie "Polska ponad wszystko"
Tatuujecie "love" i "hate"
Stawiacie lasy krucyfiksów
Pod hasłem "wszystkim sektom precz".

Nie, nie planuję sekty Doktora Korczaka.
Nie dlatego, że myślę, że nie godny czci.
Po prostu się obawiam, że kiedyś, po latach,
Zobaczę wszędzie zdjęcia baraków i krwi.

I nikt z korczakowców nie będzie pamiętał,
Że były jakieś książki, teorie i Dom,
Za to nad każdym łóżkiem pojawi się święta
Fotografia z gazhausu i prysznica pion.

 

Wróciłem.

 

Ciągle jest nadzieja.

Ryż i wino podawane z prostotą przez okno
To nie tylko ciało i krew.
To czerwone i białe krwinki.
W heksagramie "Głębia".

Ciągle jest nadzieja.

Dwie ryby na płaskim chlebie położone
Mogą nakarmić rzesze
Jeśli wytłumaczysz
Czego symbolem jest ten znak.

To ja przychodzę jak złodziej.
Jak Złodziej Ryżu, wieczny taoista.
Wracam i wracam
Zabierając ze sobą tych co chcą
Reszta zostaje
I nawet nie zauważa
Że stało się coś. Innego.

Ciągle jest nadzieja.

Dwie miseczki ryżu i dwa grosze biednej wdowy
Dane w porę.

Wystarczy spojrzeć głębiej,
Prosto w czaszkę
Odnaleźć skrzyżowanie
Dwu połówek
Zaślubić je i stać się z powrotem
Adamem przed rozdzieleniem.
Oto małżeństwo na wieki.
Co to ma wspólnego z prokreacją?

Nie musisz iść za mną.
Nie mówię: rzuć dotychczasowe poglądy i podążaj za mną,
Bo boję się że rozdasz wszystko ubogim przez pomyłkę.
Rzecz zacna, ale nie o to mi chodzi.
Lepiej daj im pracę.
Ty masz opróżnić swój kubek abym mógł ci nalać
Świeżej wody. Nic więcej.
Sam potem będziesz podejmował decyzje. To twój los.

Ani nie chcę byś nosił za mną sakwę z monetami.
Czas wróżenia z monet
Skończył się.

I tak padają jak chcę.
Dlatego

Ciągle jest nadzieja.
Dla ciebie. Wyłącznie dla ciebie.