Uważam się za filozofa. Dużo
piszę. Z zawodu jestem prawnikiem.

|
Mój ukochany mężczyzna
wyglądałby całkiem jak Yuen Biao, chociażby
na tym zdjęciu:jeśliby ten ostatni przytył
ze trzy kilo, włożył sobie wkładki do nosa
i wyrwał trochę brwi. No i jakoś ukrył te
uroczo krzywe zęby. Niestety, zanim
mogłam sprawdzić te straszliwe podejrzenia
(ciekawe, dlaczego nie chciał nic jeść w
moim towarzystwie?!?), zniknął z mojego
życia. |
Nie, nie przestał być ze mną w kontakcie, ale charakter
pisma mu się zmienił, co wpieprzyło mnie niewymownie.
To już nie był ten facet, który robił komentarze
w rodzaju: "wiesz, znam osobiście pewną taoistyczną
mniszkę". A na pytanie, czy zna ona angielski,
zaśmiewał się, jakbym powiedziała dowcip stulecia.
To przez niego odwalam tę ciężką robotę, rozkładając
Księgę Zmiany na kawałki i rozrysowywując Gwiazdę Dawida
i Pieczęć Salomona. To przez niego zastanawiam się,
dlaczego ktoś z Tajwanu ni z gruszki ni z pietruszki
zapewniał mnie, że samotne zamieszkiwanie w betonowych
mrówkowcach to współczesny odpowiednik
górskiej jaskini.To przez niego uścisnęłam dłoń
Jackie Chana, znajdując bez problemu Golden Harvest
(kto był w Hong Kongu wie, że adres i położenie wytwórni
mają do siebie niewiele). To przez niego mam napady
jasnowidzenia . I to przez niego powstała ta strona.
|